Noc pod gwiazdami i poranek w baśniowych mgłach
Jest sobota, około godziny 18. Właśnie wróciliśmy z przejażdżki na rowerach po centrum i wtem w mojej głowie pojawia się myśl „A może namiot?”. Sprawdzam prognozy – w okolicach Poznania ma być ciepła, bezdeszczowa i prawie bezchmurna noc. Idealnie! Teraz tylko pytanie gdzie rozbić ten namiot? Od dłuższego czasu mam już w głowie kadr Drogi Mlecznej nad rogalińskimi dębami. Lepszych pomysłów nie ma, więc pakujemy wszystkie potrzebne rzeczy i wyjeżdżamy.
Na miejsce docieramy już po zachodzie słońca, więc namiot rozbijam w półmroku. Na szczęście rozkłada się dość łatwo, więc największym zmartwieniem są komary. Te wredne, małe gnojki kąsają bez opamiętania i gdzie popadnie. Zastanawiam się kto wydał rozkaz stworzenia tego dziadostwa? Przecież to nie mógł być Bóg. On stworzył tylko rzeczy dobre. To na bank jakieś szatańskie dzieło! W głowie układam sobie historię pt. „Brief na komary”. Wyglądało to zapewne mniej więcej tak.
Przychodzi Szatan Sławek do Boga i mówi – No pięknie się tu urządziłeś Boguś! Brawo Ty! Te drzewka takie ładne, rzeczka piękna, słoneczko świeci… No i do tego ten Adam. Jak posąg! A Ewcia – Prima Sort! No super! Tylko powiem Ci, że jak widzę z jakim pożądaniem Adam patrzy na Ewą to nie wróżę im długiego życia w samotności. Zaraz się zaczną rozmnażać. Nie obejrzysz się, a będą ich tu tysiące, setki tysięcy, a może nawet miliardy! I co wtedy? Przecież Ci zadepczą ten piękny Świat. Drzewka pościnają, bo niby kornik zeżre. W rzeczce będą się kąpać i zaraz smródka się z tego zrobi… Zadepczą to na bank, mówię Ci! Coś z tym trzeba zrobić.
– Co proponujesz? – zapytał Bóg.
– Słuchaj no, może bym stworzył coś takiego co by zahamowało ten ich samopas? W głowie to mam takie te. No takie wielkie, ze skrzydłami, co zieją ogniem i niewiasty porywają…
– Smoki! – bystrze dokończył Bóg.
– Z ust mi to wyjąłeś Boguś! – podchwycił temat Szatan. – To może ja bym se stworzył te smoki na swoje podobieństwo, co? Ty tych ludzi ulepiłeś na swoje, to ja bym se takiego smoczunia odjebał. Co powiesz?
– No nie wiem, nie wiem Sławciu… – Zaczął swój wywód Bóg. – No bo wiesz. Tutaj to ja jestem od tworzenia rzeczy wielkich. Takich co to robią efekt WOW. I ten twój smok to mógłby wpłynąć negatywnie na moją reputację. A może masz coś trochę mniej spektakularnego w zapasie? Jakieś takie małe dziadostwo co będzie latało, bzyczało nad uchem i kąsało jak pojebane? Takie coś co by trochę im popsuło tą sielankę na moim Świecie. To wtedy nie będą tak często siedzieli na świeżym powietrzu.
– No jest taki projekt Komar, ale to…
– Komar! To jest to! – wykrzyczał Bóg. – To jest fantastyczny pomysł! I ta nazwa taka chwytliwa! Masz na to moją okejkę! Zgłoś się do Gabrysia Archanioła po budżet i jedziesz z tematem! – zakończył zadowolony z siebie Bóg.
– Ale Boguś, ja to myślałem o czymś takim, no wiesz…
– Sławek! Dość już pierdolenia, robota czeka… Bierzesz komara, albo nie zawracaj gitary!
– No dobra, niech Ci będzie… Ale za to zrobię tego tyle, że jeszcze pożałują te Twoje marne istoty!
No i chyba tak to wyglądało. True story!
Zatem komary pogryzły nas niemiłosiernie i byliśmy już blisko odwrotu. Na szczęście nie daliśmy się tym szatańskim stworzeniom i po chwili namiot stał już na łące. Dopiero nad ranem zauważyłem, że mogliśmy wybrać lepsze miejsce, ale i tak było nieźle.
Błogą ciszę zakłócały nam tylko krowy z pobliskiego gospodarstwa oraz przejeżdżające niedaleko samochody. W oddali widać było jakieś ognisko, więc najwidoczniej nie tylko my wpadliśmy na pomysł noclegu pod chmurką. Około 22:30 wyszedłem przed namiot na nocne zdjęcia. Niestety prognozy się nie sprawdziły i na niebie było sporo chmur. Strzeliłem szybko 3 panoramy, ale tylko na zdjęciu z namiotem widać szczątkowo Drogę Mleczną. Trochę szkoda, ale z drugiej strony jest powód żeby tu wrócić;) W środku nocy obudziło nas jakieś głośne sapanie na zewnątrz. Miszy włączył się tryb obrońcy i zawarczała złowrogo. Nic dziwnego, ja też „warczę” jak ktoś mnie budzi zbyt wcześnie;) Do dziś zastanawiam się co to było. Pewnie dzik. Chociaż po odgłosach można było sądzić, że to co najmniej niedźwiedź;)
Poranek przeniósł nas za to do zupełnie innego świata. Wyglądało to trochę jak moje wyobrażenie o krainie Starej Baśni. Unoszące się nad łąkami mgły oraz wyłaniające się pośród nich konary kilkusetletnich dębów to była czysta magia.
Gdy słońce wzeszło ponad las, jego promienie zamieniły szare mgły w warstwy złota powolnie przelewające się nad moją głową i namiotem. Misza była zachłyśnięta taką ilością przestrzeni i biegała jak oszalała za wszystkim co tylko poruszyło się w trawie. Była też trochę zmieszana gdy patrzyła na mnie, odwalającego rytualne modły fotografa do starych dębów, o zawsze idealne warunki;) To były magiczne chwile i nawet te cholerne komary tak bardzo nie przeszkadzały…